czwartek, 22 sierpnia 2019

Uspokajający słoiczek

Mikołaj przeżywa bunt dwulatka. Czasem się po prostu "zatnie" na czymś i nijak nie idzie go przekonać, dopóki się nie uspokoi. Genialnym rozwiązaniem okazał się pomysł z bajki....

Oglądaliście kiedyś bajkę "Esme i Roy"?. To bajka o opiekunce małych potworków, która rodzicom podsuwa rozwiązania pewnych problemów wychowawczych:) I taki pomysł podsunęła nam: kiedy potworek płacze, popada we wściekłość czy frustrację - Esme wyciąga lśniący słoiczek i nim potrząsa. "Widzisz ten słoiczek. Brokat to Twoje emocje. Spójrz". Esme potrząsa słoiczkiem i śpiewa  taką piosenkę: 

Jak ten brokat zacznie spadać to 
weż mocny wdech i wstrzymaj go 
patrz jak spada tam gdzie chce
czuj jak uspokajasz się 

Szymon od razu podchwycił pomysł, a ja szybko się zgodziłam. Przygotowaliśmy dwa ładne słoiczki, w których trzymam przyprawy, wodę, glicerynę w płynie i oczywiście brokat. 
Słoiczek napełniliśmy wodą, do której dodałam kilka kropel gliceryny, a następnie wsypaliśmy brokat - Szymon wybrał srebrny a Miki niebieski. (Mikuś przesadził sypiąc zbyt dużo niebieskiego brokatu).

















Kiedy cieszyliśmy się już swoimi słoiczkami trafiłam na "przepisy na śniący słoiczek" - jest tego w internecie dość sporo. Wyczytałam, że słoiczki robi się z kleju brokatowego, ciepłej lub gorącej wody i brokatu (opcjonalnie gliceryny). Postanowiliśmy spróbować. Niestety nie miałam pod ręką już takiego ładnego pustego słoiczka, więc wykorzystałam to, co miałam.




Do czerwonego słoiczka użyliśmy czerwonego kleju brokatowego I czerwonego brokatu.  Dodalismy też gwiazdki,  jedną tylko uchwyciłam name zdjęciu.  Brokat w tym słoiczku wprawdzie pięknie się mieni w słońcu, opada dużo wolniej, ale naszym zdaniem mniej efektownie. Co o tym myślicie? Nam dużo bardziej podobają się nasze słoiczki, bez kleju.
Czy name dluźszą mete to zadziała na mojego dwulatka? Jak sprawdzę to Wam powiem. Ale i tak liczyła się zabawa i to "wow" moich dzieci!

sobota, 17 sierpnia 2019

Motyle mazakami tworzone

Technikę podpatrzyłam gdzieś niedawno i próbowałam namówić dzieci do jej wykorzystania. 
Przygotowałam koszulki do segregatora, kartki oraz wycięte kształty motyli. 
Mikołajowi ułatwiłam sprawę, wkładając do koszulki wycięty kształt motyla i poleciłam mu malować mazakami tylko po motylu, sama zrobiłam obrys. Mikołajowi musiałam trochę pomóc, ale te esy floresy to jego dzieło. 
Szymon dostał kartkę papieru A4 włożoną do przeźroczystej koszulki i mazaki. Poleciłam mu, aby całą koszulkę zamazał mazakami. Kiedy koszulka była już cała kolorowa, dostał do ręki spryskiwacz z wodą i spryskał koszulkę wodą. Wtedy wyjął kartkę i przyłożył ją do spryskanej wodą, pomalowanej koszulki. Na kartce odbiła się cudna tęcza! 


Jeszcze tylko wyciąć motylka...

Szymon pomógł nam także spryskać koszulkę wodą i odbić motyla - wyjęliśmy kształt motyla z koszulki i starannie docisnęliśmy do mokrej koszulki. 
Wyszedł piękny! 
Szymonek oczywiście nie był by sobą gdyby nie zrobił jeszcze swojej wersji motyla - bez mojej pomocy. 
Kiedy jego motyl był gotowy - wyciął jeszcze dwa kwadraciki i poprosił mnie o klej i kawałek sznurka. Sam wpadł na pomysł, aby przykleić do motyla sznurek - i oto jego motyl latał! 




Szymon postanowił podpisać swojego motyla i ofiarować go babci. "OT SZYMON" to "OD SZYMONA"
Tymczasem Miki, który wprost uwielbia przyklejać i odklejać różnorakie naklejki - ozdobił swojego motyla cekinkami. Zabawa była przednia. 
A wam polecam spróbować techniki z użyciem mazaków - efekty są oszołamiające!