Może dla niektórych będzie to zaskoczenie - Szymon sam wymyślił je obie. Nie wiem czy gdzieś podpatrzył, czy zapamiętał jak mu pokazywałam kiedyś takie skomplikowane labirynty, czy może natchnęły go labirynty z zakrętek od baniek mydlanych? W każdym razie uparł się, żeby je zrobić.
Ponieważ nie znalazłam odpowiedniej wielkości pudełka - użyłam tekturek. Rozcinając brzegi i sklejając je że sobą otrzymałam odpowiednie pudełka.
Aby je dodatkowo usztywnić i ozdobić dokleiłam kolorową tekturę na spód pudełka.
W jednym pudełku Szymon chciał poprzyklejać patyczki laryngologiczne tworząc labirynt. Nalegał aby układ był jednak właśnie taki - prosty. Ja chciałam zachęcic go do bardziej skomplikowanego labiryntu, ale sama nie dałam rady poskracać patyczków tak, aby były równe brzegi i bezpieczne dla dzieci. W dodatku przyklejając patyczki podarłam lekko spód pudełka.
W drugiej wersji do pudełka przyklejaliśmy kolorowe tekturki tworzące kolorowe tunele. Zadaniem Szymona było tak manewrować pudełkiem, żeby kulka przeleciała przez wszystkie tunele, a kiedy już opanował nieco technikę - aby przeleciała przez określone tunele po sobie np żółty, brązowy, niebieski, żółty i zielony.
Mikołaj opanował grę z patyczkami laryngologicznymi, ale wolał znacznie wolniejszą opcję, czyli zamiast kulki, która naprawdę bardzo szybko się porusza, wolał do zabawy używać pomponika.
Proste w wykonaniu, tanie, zrobione przez mamę własnoręcznie - zabawki zajęły mojego starszaka na długie godziny. Zwłaszcza ta trudniejsza. Z początku bardzo się złościł, że kulka jest za szybka i że się nie da, ale w końcu odkrył zasadę i zabawa sprawiła mi dużo radości. Dla mnie, jako rodzica najważniejsza jest nauka moich dzieci, że wcale nie trzeba wydać dużo na drogie zabawki aby się dobrze bawić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz