Przepis jest banalnie prosty. Ulepić możecie z niej niemal wszystko a dzieci mają niezłą frajdę. Przed świętami możecie z niej wyczarować cały zasób ozdób świątecznych. Nasze są jeszcze lepione jesienią, więc w obecny klimat się nie wpisują, ale dopiero niedawno znaleźliśmy chwilę by je pomalować .
Przepis który zawsze się udaje:
1 szklanka soli
1 szklanka mąki
Pół szklanki wody
Ponieważ nie ma tu żadnej filozofii, starsze dzieci mogą same przygotować ciasto. Moje wsypywały składniki i mieszały, a Szymon podjął się nawet zagniatania. Oczywiście musiałam mu w tym trochę pomóc, ale i tak nieźle sobie radził.
Lepienie z masy solnej to prawie jak lepienie z gliny. Elementy trzeba ze sobą dobrze skleić, żeby nie poodpadały po wyschnięciu jak włosy naszej anielicy. Nie można też tworzyć zbyt grubych konstrukcji - jak nasze jabłko, które wklęsło nieco. Ale i tak w tak w lepieniu ogranicza was tylko wyobraźnia.
Mikołaj wycinał z foremek do ciastek, Szymon puścił wodze fantazji i lepił... jabłko, konewkę i wieloryba. Ja zaproponowałam dzieciom zrobienie anielicy - dziewczyny.
Masa schła kilka dni. Najdłużej schło jabłko, które powinno być puste w środku.
Dużą frajdą było dla moich dzieci kolorowanie. Zwłaszcza dla Mikołaja, który wręcz prosił Szymona, żeby mógł pomalować jego konewkę, Kolory do anielicy też wybrał sam - po prostu się uparł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz