Moje dziecko rozumie dlaczego nie może przynieść do domu bałwanka, chociaż bardzo by chciało. I rozumie, że bałwanek nawet na dworze się stopi. I tak, zafascynowany tą przemianą śniegu w wodę i wody w lód, sam wpadł na pomysł, który trochę pomogłam mu uatrakcyjnić...
Jego pomysł był prosty. Przynieść do domu kulkę śniegu. Roztopić, zamrozić i wynieść na dwór jako lód. Chcecie zobaczyć co z tego wyszło?
Kulka, a właściwie zbrylona kula (bo taką sobie wybrał) trafiła do domowego garnka. Zafascynowany patrzył jak się zamienia w wodę. Długo to trwało, bo taka zbrylona była... Ale w końcu osiągnęła płynny stan skupienia. Udało mi się namówić Szymonka, aby zamiast garnka wodę tę przelać do foremek. Wyszły nam cztery foremki - motylki. W ostatniej chwili wpadłam na pomysł, żeby wodę zabarwić. Niestety miałam w domu tylko dwa kolory barwników spożywczych: niebieski i żółty.
Ach ileż razy zaglądaliśmy do zamrażarki aby sprawdzić czy już zamarzły! Z naszej niecierpliwości jeden niebieski ma dziurę, boz jednego wypłynęło trochę niebieskiej wody. Ale co tam!
Następnego dnia wynieśliśmy je na dwór, w miejsce, z którego Szymonek przytargał do domu kulkę śniegu. Miały cieszyć oczy przechodniów, ale synek uparł się aby przysypać je śniegiem - aby nie odleciały....